Wywiad Ambasadora Rosji w Polsce Sergeya Andeeva dla agencji TASS (odbył się 19 kwietnia 2021 r., opublikowany 27 kwietnia 2021 r.)
Jak ocenia Pan poziom stosunków polsko-rosyjskich w 100. rocznicę ich nawiązania? Do czego doszliśmy w ciągu ostatnich 100 lat?
Stosunki między naszym krajem (Rusią – Rosją – Imperium Rosyjskim – RSFSR – ZSRR – Federacją Rosyjską) a Polską liczą ponad tysiąc lat. Nawiązanie stosunków dyplomatycznych po wojnie radziecko-polskiej w 1921 roku jest tylko jednym z kamieni milowych na tej długiej drodze i wcale nie przełomowym czy kluczowym.
W całej historii stosunków rosyjsko-polskich – nie tylko ostatnich 100 lat – jest jeden naprawdę fundamentalny, doniosły fakt: uratowanie Polski przez Związek Radziecki przed likwidacją przez III Rzeszę. Polska znajduje się dzisiaj na mapie, a Polacy żyją na swojej ziemi dzięki Zwycięstwu koalicji antyhitlerowskiej nad hitlerowskimi Niemcami, do którego decydujący wkład wniósł ZSRR; kosztem ogromnych ofiar wyzwoliła Polskę Armia Czerwona, w której szeregach o wolność swojego kraju walczyły dwie armie Wojska Polskiego.
W dzisiejszej Polsce mówi się o tym możliwie jak najmniej, naturalne poczucie wdzięczności Polaków wobec Związku Radzieckiego za wyzwolenie ogłasza się „fałszywym”, próbuje się obarczyć ZSRR taką samą odpowiedzialnością za II wojnę światową jak hitlerowskie Niemcy, neguje się samo wyzwolenie kraju przez Armię Czerwoną, próbuje się je zdewaluować i zasypać gruzem wszelkiego rodzaju historycznych uraz żywionych wobec naszego kraju. Od wiosny 2014 roku polską oficjalną polityką stała się wojna z pomnikami radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli znajdującymi się na terytorium Polski.
Jeśli chodzi o obecny stan stosunków rosyjsko-polskich, powtórzę to, co już wielokrotnie mówiłem: jest on najgorszy od czasów zakończenia II wojny światowej.
Jakie trudności w kontaktach ze stroną polską napotyka Pan obecnie?
Właściwie to należałoby mówić o trudnościach raczej w stosunkach rosyjsko-polskich niż w kontaktach. Problem polega nie na tym, że trudno jest się z kimś skontaktować, ale na tym, że strona polska celowo prowadzi do ograniczania – de facto do zniszczenia – naszych stosunków, więzi i współpracy w niemal wszystkich dziedzinach. Oczywiście, żałujemy tego, uważamy bowiem, że rezygnacja z normalnych stosunków z sąsiadami jest nierozsądna i irracjonalna, ale nie martwimy się szczególnie z tego powodu – w końcu możemy się bez tego obejść, świat się przez to nie zawali, a poza tym już przyzwyczailiśmy się do tych nowych realiów.
Na co wskazują ostatnie wydarzenia związane z sankcjami USA i wydaleniem dyplomatów?
Tradycją stało się już, że kolejne amerykańskie sankcje są nakładane pod jawnie zmyślonymi pretekstami. Pod adresem Rosji wysuwane są absurdalne oskarżenia bez najmniejszych dowodów, a polskie władze spieszą się, by uprzedzić pozostałych sojuszników w demonstracji bezwzględnej lojalności wobec Stanów Zjednoczonych i udowodnić ją absolutnie nieuzasadnionym wydaleniem rosyjskich dyplomatów. Ta nieprzyjazna akcja spotka się, oczywiście, z adekwatną odpowiedzią strony rosyjskiej. Ten epizod nie wnosi nic nowego do naszych stosunków.
Jakie wydarzenia z ostatnich 100 lat stosunków rosyjsko-polskich można nazwać kluczowymi? Które z nich pozostawiły pozytywny ślad w historii, a które negatywny?
Jeśli weźmiemy pod uwagę okres po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w listopadzie 1918 roku (czyli niewiele ponad 100 lat), negatywne wydarzenia to wojna radziecko-polska w latach 1919-1921, której aktywną fazę wiosną 1920 r. rozpoczęła wielka ofensywa wojsk polskich na Białorusi i Ukrainie, zakończona zdobyciem Kijowa; zajęcie przez Polskę w wyniku tej wojny Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy (plus zajęcie należącego do Litwy Wilna z przylegającymi terenami – niejako „na marginesie” wojny radziecko-polskiej); polska polityka polonizacji i katolicyzacji w okresie międzywojennym na opanowanych ziemiach białoruskich i ukraińskich; ogólny zły stan stosunków radziecko-polskich w latach 1921-1939, łącznie z kokietowaniem przez rząd polski hitlerowskich Niemiec aż do początku 1939 r., aktywnym sprzeciwianiem się próbom zorganizowania zbiorowego oporu wobec agresji hitlerowskiej z udziałem ZSRR, zaangażowaniem Polski w rozbiór Czechosłowacji w wyniku układu monachijskiego.
Do pozytywnych kart naszej wspólnej historii należy zaliczyć radziecko-polskie braterstwo broni w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej narodu radzieckiego przeciwko hitlerowskim Niemcom i ich sojusznikom, wspomniane wyżej wyzwolenie Polski, powojenną współpracę przy odbudowie i rozwoju naszych krajów, stosunki sojusznicze i najściślejsze więzi, jakie kiedykolwiek istniały między naszymi narodami – choć w dzisiejszej Polsce o okresie od 1945 do 1989 roku coraz więcej mówi się jako o „czarnej dziurze” w historii kraju, „okupacji radzieckiej” itp. – jak gdyby Polacy nie mieli wtedy własnego państwa, jak gdyby Polska nie dokonała wówczas największego w swojej dotychczasowej historii postępu w gospodarce, edukacji, służbie zdrowia, nauce, kulturze, sporcie.
Po 1989 roku stosunki rosyjsko-polskie rozwijały się w różny sposób – próbowano nadać im konstruktywny charakter. Dla polskich elit politycznych priorytetowym pozostawało jednak zadanie utrwalenia dominujących wpływów Zachodu na przestrzeni postradzieckiej, w tym podporządkowania tym wpływom Rosji. „Moment prawdy” nastąpił w roku 2014, po którym stosunki rosyjsko-polskie doszły do obecnego stanu.
Po katastrofie pod Smoleńskiem dziennikarze w Polsce pisali, że to nieszczęście i okazywane w związku z nim serdeczne reakcje Rosjan na wszystkich szczeblach, w tym najwyższym, mogą być szansą na ocieplenie stosunków między naszymi krajami. Podjęto szereg działań: pokaz filmu „Katyń”, udział polskich żołnierzy w Paradzie Zwycięstwa, wspólna praca Grupy do Spraw Trudnych. Jednak jak widać, szansa ta nie została wykorzystana. Dlaczego tak się stało?
Okres pomiędzy rokiem 2010 a 2013 – między katastrofą smoleńską a kryzysem ukraińskim – właśnie upłynął pod znakiem próby nadania naszym stosunkom dwustronnym przyzwoitego kształtu. Ale Polska i jej zachodni partnerzy w tym samym czasie nie przestali podważać pozycji Rosji na przestrzeni postradzieckiej, lekceważąc jej interesy – i, nawiasem mówiąc, interesy ludności innych państw postradzieckich.
Jeśli chodzi o samą katastrofę smoleńską, nasz naród głęboko przeżywał tę tragedię i szczerze współczuł Polakom. Władze rosyjskie udzieliły stronie polskiej wszelkiej niezbędnej i możliwej pomocy w prowadzeniu działań, które były konieczne w związku z katastrofą. Jej przyczyny i okoliczności zostały sprawnie wyjaśnione i przedstawione w raportach naszego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) oraz polskiej komisji pod przewodnictwem ministra spraw wewnętrznych Jerzego Millera w 2011 roku. Uznano, że do tragedii przyczyniły się przede wszystkim błędne działania załogi samolotu prezydenckiego, która podeszła do lądowania w złych warunkach atmosferycznych i rażąco naruszyła zasady bezpieczeństwa. Jednak temat katastrofy smoleńskiej stał się później przedmiotem spekulacji politycznych w Polsce. W związku z tym śledztwo polskiej prokuratury do tej pory nie zostało ukończone (a zatem, rosyjski Komitet Śledczy również musi kontynuować swoje śledztwo). W 2016 r. również polskie władze lotnicze rozpoczęły nowe śledztwo prowadzone przez podkomisję kierowaną przez Antoniego Macierewicza, która ogłosiła zdezawuowanie raportu „komisji Millera”.
Teraz oficjalna Warszawa cały czas twierdzi, że klucz do poprawy stosunków rosyjsko-polskich leży w Moskwie... Jakich kroków od Warszawy oczekuje Rosja? A może aktualnie nie ma warunków do poprawy stosunków rosyjsko-polskich?
Tak w ogóle, od polskiej strony niczego nie oczekujemy. Decyzję o praktycznym „wyzerowaniu” naszych stosunków Warszawa podjęła jednostronnie, wyrażając nam w ten sposób swój protest przeciwko powrotowi Krymu w skład Rosji i naszemu poparciu dla ludności obwodów donieckiego i ługańskiego, która nie pogodziła się z zamachem stanu na Ukrainie. My też nie jesteśmy zachwyceni tym, w jaki sposób Polska w istocie rzeczy zachęcała do przygotowania tego zamachu stanu i pomagała go legitymizować, ale nie uważamy, że różnice zdań w kwestii ukraińskiej uniemożliwiają prowadzenie normalnego dialogu politycznego oraz pielęgnowanie więzi gospodarczych i humanitarnych. Ogólnie rzecz biorąc, uważamy, że tak naprawdę między Rosją a Polską nie ma żadnych tak problematycznych kwestii, których nie dałoby się dość łatwo rozwiązać gdyby istniała wzajemna wola polityczna. Ale skoro polskie władze nie wykazują takiej woli – no cóż, poradzimy sobie bez tego.
Wcześniej zawsze było tak, że na szczeblu narodów, zwykłych ludzi, stosunki układały się dobrze. Na szczeblu władz pojawiały się trudności i konflikty, które na tym szczeblu pozostawały. Jednak ostatnie badania opinii publicznej świadczą o tym, że o ile stosunek Rosjan do Polaków nie uległ większym zmianom w ciągu ostatnich lat, pozostając ogólnie pozytywnym, o tyle stosunek Polaków do Rosjan z roku na rok się pogarsza. Z czym to jest związane? Czy to wpływ mediów?
W polskiej przestrzeni politycznej i medialnej od 2014 roku nieprzerwanie prowadzona jest kampania rusofobiczna, osoby pełniące funkcje publiczne codziennie wygłaszają wrogie i często otwarcie obraźliwe antyrosyjskie wypowiedzi, wiodące siły polityczne licytują się o to, kto z nich „mocniej” zademonstruje bezkompromisowy stosunek wobec Rosji, a główne media ściśle trzymają się zasady „O Rosji albo źle, albo wcale”. Oczywiście, nie może to nie wpływać na nastroje w polskim społeczeństwie. Chociaż w kontaktach osobistych między Rosjanami i Polakami – jeśli nie dotyczą one polityki czy historii – mimo wszystko przejawy wrogości zdarzają się skrajnie rzadko, a komunikacja jest całkiem przyjazna.
Nawiązywaniu kontaktów nie sprzyja również sytuacja związana z pielęgnowaniem pamięci o II wojnie światowej, burzeniem pomników itp. Jak Pan ocenia tę kwestię? Czy pomniki nadal są burzone?
Burzenie pomników stanowiących „propagandę komunizmu”, a do nich w Polsce zaliczane są teraz również pomniki radzieckich żołnierzy-wyzwolicieli, nakazuje polska ustawa uchwalona w 2017 roku (choć ich masowe wyburzanie rozpoczęło się znacznie wcześniej). Lista takich pomników z 1997 r. obejmowała 561 obiektów; według kontroli przeprowadzanej przez Ambasadę i Konsulaty Generalne Rosji w Polsce od połowy 2020 r. do początku 2021 r. zachowało się z nich w niezmienionej formie 112. A wyburzanie trwa nadal: kilka dni temu otrzymaliśmy kolejne zgłoszenie o wyburzeniu pomnika w Lesku, na południu Polski.
W Polsce mówią, że chcą budować stosunki na prawdzie historycznej. Jakiej prawdy im jeszcze brakuje?
Zachód wychodzi z założenia, że Rosja została pokonana w zimnej wojnie i musi przyznać się do porażki. Takie wyobrażenie leży również u podstaw polskiego podejścia do dyskusji o wspólnej historii z Rosją. Zmusza się nas do uznania tego, że Polska w swej wielowiekowej konfrontacji z Rosją stanęła po właściwej stronie historii – niosła na Wschód postęp, cywilizację, demokrację, wolność, właściwą wiarę itd., podczas gdy Rosja była uosobieniem zacofania, braku kultury, niewolnictwa, agresji, ucisku... Mówi się o tym, oczywiście, nie prosto w oczy, lecz chyłkiem. Aż do „przełomowego” roku 2014 próbowaliśmy szukać kompromisowych rozwiązań ze stroną polską, ale teraz stało się jasne, że to nie ma sensu.
Nie pamiętam teraz, do kogo należy ta wypowiedź: „Są narody, które tworzą historię, a innym ona się przydarza”. Mamy wielką historię narodu-zwycięzcy, który zawsze sam decydował o swoim losie. Z reguły Rosja prowadziła wojny obronne, poza swoje granice zapuszczała się dopiero wówczas, kiedy trzeba było dobić atakującego nas wroga w jego legowisku; w wyniku takich konfliktów Rosja podejmowała działania mające na celu zabezpieczenie się przed nowymi inwazjami (dotyczyło to również Polski po dwóch wojnach ojczyźnianych na początku XIX i w połowie XX wieku). Patrzymy na naszą historię z punktu widzenia naszych interesów narodowych i nie zamierzamy jej dopasowywać do czyichś kompleksów historycznych.
Polska była niegdyś wielką europejską potęgą, która do końca XVII wieku rywalizowała z Rusią/Rosją o dominację w regionie Europy Wschodniej, ale rywalizację tę przegrała, a potem co rusz ponosiła klęski. Teraz próbuje się nam udowodnić, że te klęski tak naprawdę były zwycięstwami moralnymi. Jeśli ktoś się cieszy z takich fantazji, to jego sprawa. Ale dlaczego my mielibyśmy z tym się zgadzać? Dlatego mówimy, że kontynuowanie dyskusji politycznych na takie tematy w obecnych warunkach uważamy za bezsensowne. Niech pracują nad nimi historycy – profesjonalnie, opierając się na dokumentach a nie na zamówieniach politycznych.
Ze strony Polski często rozbrzmiewają oskarżenia o pewne imperialne zapędy Rosji, zagrożenia militarne itp. Czy jest na to jakaś podstawa w historii i czasach współczesnych?
W historii bywało różnie, choć również za czasów Imperium Rosyjskiego, jak już mówiłem, głównie to na nas napadano, a my oddawaliśmy ciosy z powrotem. Teraz o rosyjskim imperializmie i jego zagrożeniu wieszczą przedstawiciele państw członkowskich NATO, które na cele wojskowe wydają 20 razy więcej niż Rosja, przenoszą swoje wojska i infrastrukturę w pobliże naszych granic, prowokują zamachy stanu („kolorowe rewolucje”) przy naszych granicach i coraz bezczelniej ingerują w nasze sprawy wewnętrzne. A żeby lepiej „sprzedać” ewidentne kłamstwa, rozniecają histerię o rosyjskiej propagandzie, trollach, ingerencji i oczyszczają pole informacyjne z alternatywnych źródeł informacji. Tymczasem sami oczywiście nie wierzą w mityczne rosyjskie zagrożenie, w przeciwnym razie napewno powstrzymaliby się od tak usilnego prowokowania naszego kraju.